sobota, 5 października 2013

Historia, którą Wam opowiem nie jest moją historią. Poznałam ją jakiś czas temu od znajomej, która odkryła sposób na swoje życie. Opowiedziała mi o tym, jak wygląda jej idealny związek.


Mam 23 lata, skończoną szkołę średnią i studium kosmetyczne, mieszkam w małym mieście, a moje życie jest absolutnie cudowne.
Swojego partnera poznałam będąc hostessą na jednej z imprez organizowanych przez jego firmę. Bardzo szybko się w sobie zakochaliśmy, właściwie od pierwszego wejrzenia. Niedługo potem on mi się oświadczył i teraz jesteśmy narzeczeństwem. Próbowałam go przekonać do ślubu, ale on już jest po rozwodzie, zniechęcony do małżeństwa i powiedział, że to narzeczeństwo to dlatego, bo brzmi lepiej niż "konkubinat". Trochę szkoda, ale pierścionek na palcu mam. Mieszkamy razem w niewielkim domu z ogródkiem - właściwie to ja wprowadziłam się do narzeczonego, bo to był jego dom. Mamy psa, nie chcemy dzieci. Z czego się utrzymujemy? Jak już wspomniałam, narzeczony ma firmę, dobrze prosperującą. Ja utrzymuję się z miłości do niego. No i raz na jakiś czas przychodzą do mnie dziewczyny, żebym im zrobiła paznokcie.
Hobby? Seks. Razem z narzeczonym uwielbiamy seks, zresztą on wprost ubóstwia, jak zakładam lateksowe stroje albo gdy urządzam mu inne przebieranki. Właściwie to jest to, co nas połączyło. Jest to też nasz sposób na każdą kłótnię, ale też świętowanie różnych sukcesów (na przykład zwiększenia dochodów w firmie narzeczonego). W ogóle to zastanawiam się nad drobnymi poprawkami w swoim wyglądzie, bo mój ukochany lubi duże piersi, a moje są niewielkie. Obiecał, że jak już się zdecyduję, to on na pewno za nie zapłaci.
Zawsze marzyłam o szafie pełnej ciuchów i teraz taką mam - mnóstwo szpilek, spódniczek, pończoch, sukieneczek, gorsetów - bo mój ukochany najchętniej widzi mnie właśnie w tym.
Moja rodzina nie rozumie mojego wyboru.Twierdzą, że związałam się z facetem, który jest ode mnie dwa razy starszy i że z daleka widać na czym ta relacja polega. Musiałam się od nich odwrócić. Nie byli w stanie pojąć, że my się naprawdę kochamy.
Często chodzimy do restauracji. Prawie nie jadamy w domu, bo ja nie umiem gotować, a mój narzeczony w ogóle do kuchni nie wchodzi. To świetny układ, pasuje nam obojgu.
Rzadko się spotykam ze znajomymi. Jak już, to tylko z koleżankami. Odwiedzają mnie w domu i na pewno zazdroszczą mi mojego cudownego życia. Z kolegami nie widuję się w ogóle - narzeczony jest o mnie bardzo zazdrosny.


Koniec historii. Od siebie mogę polecić książkę Hanny Bakuły "Wnuczkożonka, czyli jak utrzymać laskę". Nie mnie oceniać sposób na życie znajomej, bo choć mój jest zupełnie inny, to przecież każdy sam wybiera sobie to, w czym czuje się najlepiej. A Wy co o tym sądzicie?