poniedziałek, 30 czerwca 2014

Przeczytałam dziś dwie historie - jedną na portalu natemat.pl, inną na blogu krótkiporadnik.pl. Obie są straszne, przerażające i bardzo przykre. To opowieści o miłościach dwóch dziewczyn (nie mających ze sobą nic wspólnego i nie znających się), które zostały kompletnie okręcone wokół palca przez faceta. 

To, co je łączy, to prowadzenie bloga. Obie także są w kryzysowym momencie, jedna z nich jest chora na depresję, druga ma epizody depresyjne spowodowane ciężkim wydarzeniem. W komentarzach na blogach zaczepia je chłopak, a po jakimś czasie nawiązuje z nimi znajomość. Okazuje się, że ON jest cudowny, bardzo interesujący, ma pasje, świetnych znajomych, jest czuły, troskliwy, no i niestety pokrzywdzony przez los. Jan choruje na raka, a Marcina rodzice się rozwiedli w bardzo bolesny dla niego sposób. Na szczęście każdy z nich ma siotrę, z którą utrzymuje cudowny kontakt.

Tu właśnie zaczyna się główna część historii. Choć obie te opowieści przebiegają trochę inaczej (możecie je przeczytać TU i TU - zróbcie sobie na to chwilę przerwy), to pod pewnym względem są identyczne. Otóż dziewczyny pod wpływem ciepłych słów, bogatej osobowości i ambicji swoich chłopaków zakochują się. Co prawda jeszcze ich nie widziały na żywo (jeden ma raka i leży w szpitalu, drugi już był w drodze do NIEJ, ale jego pies miał jakiś atak), ale czuły, że poznały bratnią duszę. Godzinami owe pary mogły przegadać przez telefon. Panowie jednak mówili szeptem. W obu historiach wyjaśnione jest, dlaczego - w każdym razie dziewczyny łyknęły wytłumaczenie. 

I gdy ONE były już tak kompletnie owinięte wokół palca, miłość zaczęła się rozpadać. Zarówno Marcin, jak i Jan, stali się bardzo agresywni, zaczęli dziewczynom ubliżać (nie przebierając w słowach), osaczać je i właściwie ubezwłasnowalniać psychicznie. W pewnym momencie dziewczyny uznały, że są od swoich facetów uzależnione, że on chce dla nich przecież dobrze i że to coś z nimi jest coś nie tak.

To trwało i zaostrzało się coraz bardziej. Było tak do momentu, gdy w końcu pękły i postanowiły się rozstać. Wiedziały jednak, że rozstanie nie przebiegnie w sposób spokojny, bo mężczyźni grozili samobójstwem. Poza tym siostry tych chłopaków - Joanna i Kasia - ciągle ich usprawiedliwiały. Blogerki postanowiły więc znaleźć na swoich facetów haczyk. 

Nie wdając się w szczegóły od razu powiem - nie było ani żadnego Marcina, ani żadnego Jana. Była tylko jedna dziewczyna, która rozkręciła obie historie. Jedna dziewczyna, która rozkochała w sobie te dziewczyny. Ba, nie tylko dwie. Okazuje się, że było ich więcej. Każda z nich była zakochana w facecie z inną historią. Jedna dziewczyna - Kasia, Joanna, jak zwał, tak zwał - prowadziła nie tylko swoje życie, a także życia kilku facetów, kradnąc ich zdjęcia z internetu, wymyślając ich tożsamość i niesamowite historie. Była przebiegła, cwana i bardzo inteligentna - znalazła doskonały sposób na to, jak rozkochać w sobie drugą osobę, jednocześnie nie wzbudzając żadnych podejrzeń i nie dając żadnych znaków, że to jedno wielkie oszustwo. 

I teraz, jak już znamy historię, możemy:
a) obarczyć dziewczyny winą, mówić, że same są sobie winne, bo były bardzo naiwne
b) zrozumieć, że to właśnie o to chodziło - by nie nabrały żadnych podejrzeń.

Mam na myśli to, że ta dziewczyna (to znaczy ta sprytna szeptarka) doskonale wiedziała, jak stworzyć profile tych chłopaków, by te blogerki oraz inne jej ofiary spokojnie wszystko łyknęły. Wiedziała, do kogo musi się zwrócić, na jakim etapie życia musi być jej "potencjalna dziewczyna" oraz czym musi się interesować wykreowany facet, a także gdzie mieszkać. Możemy sobie zgadywać "hoho, jakie głupie, ja bym się nie nabrała" - ale tak naprawdę wcale tego nie wiemy! Ja nigdy nie miałam stanów depresyjnych, o głębokiej depresji nawet nie wspominając, nie wiem więc, czy w takiej sytuacji czujność nie zostaje uśpiona. Wiem jednak, że gdy jest się zakochanym, to wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że trzeba się w związek angażować. Jest tak także w chwilach, gdy związek się sypie i włącza się lampka "trzeba to ratować". Nie możemy ocenić, jak sami byśmy się zachowali. Te dziewczyny mogą być bardzo zaradne i bardzo inteligentne. Osoba, która wybrała je sobie na ofiary wiedziała po prostu, jak je podejść, a przecież każdy z nas ma swoją słabą stronę. Ponadto powstało wiele badań psychologicznych, które udowodniły, że NIGDY nie możemy do końca przewidzieć swojej reakcji i zachowania.

Zdarzenia te uważam za okropne i, jak już wspomniałam, przerażające. Oprócz tego, że pokrzywdzone dziewczyny na pewno zakończyły te historie z nadszarpniętą psychiką, to mrożące krew w żyłach jest także to, że w tym momencie powstają kolejni Janowie, Marcinowie i inni. Ta dziewczyna nadal działa i, jak widać, doskonale się bawi. Bądźcie czujni.

Zdjęcie: wistechcolleges