poniedziałek, 4 listopada 2013

Miałam już przyjemność pracować zarówno w korporacji, jak i w niewielkiej, prywatnej polskiej firmie (ledwo co założonej). W tej pierwszej byłam praktykantką, w tej drugiej również tak zaczynałam, jednak szybko awansowałam. Postanowiłam podzielić się z Wami moim doświadczeniem, tym, jakie są różnice oraz moimi obserwacjami.


  1. W korpo nie ma siedzenia po godzinach. W prywatnej firmie niby też, ale wychodzenie z pracy o czasie, czyli jak to kiedyś usłyszałam "od paznokcia do paznokcia" jest widziane dziwnie. Jak to nie zostajesz po godzinach? Nie zależy Ci na firmie?
  2. W korporacji jesteś trybikiem w maszynie, niewielkim elementem. Działasz dla dobra firmy, ale nikt się na Tobie nie skupia. W tej małej prywatnej natomiast jesteś istotnym pracownikiem (ja byłam jednym z ośmiu - jak ktoś popełnił błąd, wiadomo było od razu kto, podobnie z zasługami). Dodatkowo miałam poczucie dużej samodzielności - odpowiadałam za coś i tylko ja miałam nad tym dużą kontrolę.
  3. Nigdzie nie spotkałam się z większą kontrolą, jak w małej prywatnej firmie. To był cyrk na kółkach, była lista z zadaniami, które zrobiliśmy danego dnia (codziennie aktualizowana), po pracy jeszcze mówiliśmy, co zrobiliśmy (jakby lista nie wystarczyła), no i został wprowadzony program z "taskami". Do tego dochodziły pytania kilka razy dziennie "co robisz? czym się zajmujesz?". W korporacji tak nie było, moja przełożona wiedziała, czym się zajmuję, widziała efekty mojej pracy i o nic nie pytała.
  4. W korpo macie wrażenie, że wszystko odbywa się profesjonalnie? Że ludzie do pracy nie sa  brani z ulicy i że znają się na tym, czym się zajmują? Ja takie miałam. A w tej małej firmie często wydawało mi się, że każdy się dopiero uczy, że w większości nikt nie ma pojęcia, co powinien robić, w jaki sposób. Wielkie oczekiwania, niewiele praktycznej umiejętności sprostania im. 
  5. W tej początkującej firmie nie spodziewajcie się dużych pieniędzy. Zwykle startuje ona z jakąś kwotą X, no i nie jest ona przeznaczona na szastanie nią na pracowników. Możecie szybko awansować, ale nie liczcie na solidne, motywujące wynagrodzenie. Nie zdziwdzie się także, jeśli będzie ono bardzo nieadekwatne do ilości i jakości wykonywanej pracy. W firmach międzynarodowych zazwyczaj jest ono wyższe. Wymagania są wyższe, ale i wynagrodzenie. Można też otrzymać karnety sportowe, premie i inne super rzeczy, które powodują, że miłość do firmy i wykonywanej pracy rośnie.
  6. Coś, czego nie lubię - umowa zlecenie. Mega popularne w tych małych, prywatnych firmach. Usłyszałam nawet "możecie sobie mieć umowę zlecenie, o dzieło, jak wolicie - ale na umowę o pracę nie macie co liczyć". O takich sytuacjach w korporacjach słyszałam naprawdę rzadko.
To tylko kilka punktów, które przyszły mi do głowy. Zamierzam także napisać o tym, po czym poznać, że powinniśmy się zawijać z firmy, która nie działa fair. Dajcie znać, z jakimi przypadkami się spotkaliście oraz jakie różnice zauważyliście.