niedziela, 24 listopada 2013

Ostatnio całkiem przypadkowo zebrało się mnóstwo rzeczy, które mnie denerwują. Jako, że ułamek malkontenta we mnie nigdy nie śpi, napiszę o tym, co szczególnie mnie drażni lub drażniło przez ostatnie dwa tygodnie. 


  1. Tęcza na Placu Zbawiciela została spalona, trzeba ją naprawić, nie wolno jej naprawiać, chcemy ją, nie chcemy jej, niech będzie biało-czerwona, niech stoi gdzieś indziej. Była ładna, kolorowa, ale cały szum stworzony wokół niej wygląda, jakby jej spalenie było największą tragedią narodową. Codziennie dzieją się gorsze rzeczy. A tęcza? Niech się z nią dzieje cokolwiek, byleby ucichło.
  2. Pociągi ciągle się spóźniają, wchodzę na stację i modlę się w myślach, by opóźnienie wynosiło tylko 10 minut. Podchodzę do kasy, pytam panią, za ile czasu mogę spodziewać się mojego pociągu i słyszę, że nie wiadomo, bo one przez awarię jeżdżą jak chcą. 
  3. Z facebooka dowiaduję się o całym życiu moich znajomych. Nie o jakichś szczególnych wydarzeniach, ale o wszystkim, niemal o każdej spędzonej przez nich minucie. Może by tak założyć pamiętnik, a nie spamować?
  4. Ulotkarze nie pozwalają zejść po schodach na "patelnię". Z jednej strony wyciągnięta ręka z ulotką, z drugiej strony tak samo. Jak już nawet uda się zejść, to z naprzeciwka leci kolejna osoba z ulotką. Gdy jeszcze mnie to bawiło, porównywałam to (zupełnie niezrozumiale) do tłumów paparazzi. Teraz natomiast uważam, że natrętni ulotkarze są bardzo denerwujący i najchętniej nosiłabym ze sobą wielki transparent z napisem "NIE CHCĘ ULOTEK".
  5. Pogoda jest naprawdę nieciekawa. Nic się nie poradzi, taka pora roku, ale nie ukrywam, że bardzo mi ona nie odpowiada.
  6. Burmistrz mojego miasta zgolił wąsy. Dowiedziałam się o tym z comiesięcznego informatora samorządowego. Po prostu zobaczyłam jego zdjęcie bez wąsów. Nasz burmistrz bez wąsów nie jest tą samą osobą, którą był do niedawna.
  7. "Co najmniej rok doświadczenia na takim lub podobnym stanowisku". Co tu dużo mówić, skąd czerpać to doświadczenie?
  8. Moja uczelnia drażni mnie ostatnio w irracjonalny sposób. Na trzecim roku, po tylu wsparciach promocji wydziału dochodzę do wniosku, że wcale nie jest to "uczelnia przyjazna studentom", że wbrew temu, czym się szczyci, trochę mniej niż 100% studentów jest z niej zadowolonych. I wiem też, że na SUM wybiorę się na pewno w inne miejsce. Ot, taki mały foch z przytupem.
  9. Banner Warsaw Shore na budynku Smyka. No choćbym kombinowała, nie wymyśliłabym gorszego miejsca. Do kogo kierowana jest ta reklama - do dzieci czy ich rodziców?
Piszcie, czy Was również denerwuje coś z mojej listy. A może jest coś innego?