piątek, 21 lutego 2014

Najpopularniejszym tematem ostatnio są zamieszki na Majdanie. Z racji tego, że Glamour lubi być trendy oraz zajmuje się głównie sferą feszyn, postanowił połączyć ze sobą oba te tematy. Wiecie jak wyszło? Wyszło fatalnie. 

wiadomosci.gazeta.pl
W najnowszym wydaniu Glamour możemy dowiedzieć się, że rewolucjoniści nie walczą w ubraniach od projektantów. Jest to pewnego rodzaju zaskoczenie, do tej pory zadaję sobie pytanie - jak to? Na blogu czasopisma przeczytałam, jaką bieliznę najlepiej jest założyć w razie zamieszek. Dość pożyteczna informacja, nie zapomnijcie nazwy firmy.

"Oczywiście na początku zastanawiałam się, jak mam się ubrać, idąc na Majdan. Wiesz, takie typowe rozterki fashionistki. Później zdałam sobie sprawę, że najważniejsze przecież, żeby było mi ciepło. Termiczna bielizna Uniqlo, którą niedawno kupiłam, okazała się wprost idealna na Majdan, a nie jak wcześniej myślałam, na wypad na narty w Alpy."

Autorka artykułu postanowiła także podzielić się z czytelnikami swoimi przemyśleniami. "Zdałam sobie sprawę, że zapach spalonej gumy nie jest wcale nutą w ekstrawaganckich, niszowych perfumach pokazywanych na ekskluzywnej prezentacji na obrzeżach Kijowa". To dość odkrywcze spostrzeżenie. Nie zabrakło także słów podziwu "Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie widziałam tak dobrze ubranych rewolucjonistów! I co więcej: nigdy wcześniej nie widziałam rewolucji na żywo!". Doszedł do tego niewielki dylemat "Tak samo jak trudno jest pisać o modnej w Kijowie usłudze concierge lub o sukienkach na wiosnę w tak niepewnych czasach. Czy można to nazwać etycznym dylematem? Pewnie tak.". Podczas zakupów w jednym z francuskich butików autorka uznała, że powinna chyba jakoś wspierać rodaków. Doszło do głębokich przemyśleń, zobaczcie sami:

"Byłam dumna, że wreszcie mogę zrobić dla Majdanu coś pożytecznego, ale moja próżność podpowiadała mi, że roznoszenie kanapek to nie jest odpowiednie zajęcie dla dziennikarki modowej. Społecznikowska postawa wzięła jednak górę i ostatecznie nawet zgodziłam się pozować do zdjęcia, jak wydaję prostestującym talerze z gryką."

Brawa na stojąco, chapeau bas!

Polecam Wam przeczytanie całego artykułu TUTAJ, jest po brzegi wypełniony podobnymi bzdetami. Mnie natomiast zastanawia, co będzie następne. Może propozycje supermodnych bandaży albo worków na ciała? To trochę przykre, że tak poważny temat został spłycony do poziomu mody i przemyśleń jakiejś pustej reporterki. Niezależnie od tego, czy artykuł był pisany przed zamieszkami czy w ich trakcie, wniosek nasuwa się sam - ten tekst w Glamour nie powinien nigdy powstać.