wtorek, 18 lutego 2014

Zawsze, gdy kończy się jakiś etap w moim życiu, zaczynam sobie mimowolnie przypominać momenty, które wydarzyły się w bliższej lub trochę dalszej przeszłości. Właśnie kończę studia I stopnia, więc pamięcią ruszyłam do czasów, kiedy edukacja była trochę prostsza - do przedszkola. Nie będę Wam jednak truć o nauce, ale o tym, co w życiu osiągamy.

Janne Moren
Mi się właśnie któregoś dnia przypomniał mój pierwszy dzień w przedszkolu. Ależ to była sielanka! Uwielbiałam wtedy czytać, dziewczynki bawiły się lalkami, chłopcy samochodami, a ja czytałam. W podstawówce byłam dobra z polskiego, tak samo w gimnazjum. Mając zaledwie kilka lat wiedziałam, że zostanę dziennikarką. No nie było wyjścia, tak postanowiłam. Moja klasa w liceum miała profil humanistyczno-dziennikarski, choć teraz nazwałabym go profilem nijakim - nie było żadnych elementów dziennikarstwa. Nauczycielka polskiego, a zarazem wychowawczyni zrównała wszystkich do poziomu trójkowych uczniów, a mój zapał ostygł.

Potem, jak sobie niedawno pomyślałam, było już tylko gorzej. Studia, które nie do końca spełniły moje oczekiwania, bezpłatne praktyki, na które też nie tak łatwo się dostać i codzienne dość długie dojazdy, które z czasem zaczęły męczyć coraz bardziej wcale nie wprowadzały mnie w dobry nastrój. Uznałam, że gdybym na wcześniejszym etapie podjęła kilka innych decyzji, teraz byłoby lepiej. Zrozumiałam wreszcie słowa Adama Miauczyńskiego - "Co za ponury absurd... Żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem?". 

Właśnie jestem w trakcie czytania książki "Jesteś cudem". Jedną z lekcji autorki jest wyolbrzymianie pozytywnych wydarzeń, bycie po prostu wdzięcznym za to, co się ma, co się osiągnęło lub co szczęśliwie przyszło samo. Zrobiłam bilans - gdyby nie jedna praca, nie zdobyłabym innej, w której poznałam swojego chłopaka. Zresztą każda kolejna uczyła mnie nie tylko nowych doświadczeń zawodowych, ale przede wszystkim życiowych. Skoro tak lubiłam czytać i pisać - zaczęłam prowadzić bloga. Kto wie, co mi on przyniesie. Jeśli ta decyzja nie wpłynie szczególnie na moje życie, to przynajmniej zaczęłam robić to, co sprawia mi przyjemność. Studia mi nie odpowiadają? Super, niedługo będę mogła je zmienić, może dostanę satysfakcjonującą pracę i wtedy okaże się, że złe wybory wcale takie nie były.

Faktycznie, kiedyś było łatwiej, ale teraz jest ciekawiej. Nadal uczymy się świata. Bywa ciężko, ale my sami jesteśmy coraz mądrzejsi. Kiedy wydaje się, że jest kiepsko i że gorzej być nie może - to super, będzie już tylko lepiej. Złe decyzje nie muszą wpływać negatywnie na nasze życie. Można z nich wyciągać naukę albo obrócić je w dobrą stronę.

Jeśli nie przekonałam Was do tego, by "always look on the bright side of life", polecam przeczytanie książki "Jesteś cudem" Reginy Brett. Może nie ma w niej zawartych odkrywczych treści, ale często zapominamy o truizmach, które są naprawdę istotne. Dodatkowo warto obejrzeć wywiad Łukasza Jakóbiaka z Mateuszem Grzesiakiem - psychologiem i trenerem. Link macie TUTAJ. Czytajcie, słuchajcie i wyciągajcie wnioski. :)