piątek, 30 maja 2014

Myślałam, że jesteś wredna. Tak mi się wydawało, nie znałam Cię, czasem gdzieś tam widziałam, no ale z twarzy właśnie na taką wredną wyglądałaś. A pamiętasz jak nie lubiłyśmy tamtego? Jeeeejku, ale miałyśmy na niego hejta. No ale ogólnie to fajnie wtedy było, niby niedawno, ale w sumie było spoko.




Jak zaczynałam studia, byłam przekonana, że nie poznam nikogo ciekawego, że spotkam jakichś ludzi, ale nie ma szans na większe zżycie. Miałam już znajomych z liceum i tylko te znajomości wydawały mi się trwałe i "jedyne słuszne".

W tajemnicy Wam powiem, że z najbliższymi osobami z liceum mam kontakt raz na kilka miesięcy. Niestety to właśnie robi czas, własne plany i odległość.

Wracając do tematu - już pierwszego dnia postanowiłam zagadać do kogoś z grupy. Nie było lekko, byłam bardziej nieśmiała niż w tym momencie, poza tym jeden z kolegów był strasznym gburem i od razu doszłam do wniosku, że nigdy go nie polubię.

Zaprzyjaźniliśmy się.

Potem trzeba było konkretniej zaznajomić się z planem zajęć, który początkowo był w porządku, a z czasem okazał się niezbyt łaskawy. Było sporo okienek, pogoda stawała się coraz gorsza. Stołówki były ok, ale nie na dłuższą metę. Biblioteka zdawała mi się wtedy być zbyt chaotyczna. Wtedy okazało się, że dziewczyna, która siedziała koło mnie na zajęciach, mieszka w akademiku.

Od tamtej pory siedziałyśmy w akademiku cały czas. Oglądałyśmy razem telewizję, uczyłyśmy się, plotkowałyśmy, chodziłyśmy na zakupy. Było zabawnie i beztrosko. Poznałam jej współlokatorki. Wspierałyśmy się, gdy była taka potrzeba i naprawdę spędzałyśmy ze sobą większość czasu.

Pierwszy rok był super, drugi zleciał nie wiadomo kiedy. Przyszedł trzeci rok, został stworzony podział na specjalizacje i wszyscy rozbiliśmy się po innych grupach. 

Na początku było dziwnie. Znałam ludzi z mojej specjalizacji, ale to nie było to samo. Trochę brakowało mi moich "starych" znajomych.

Teraz kończę ostatni rok i szkoda mi rozstawać się także z tą grupą.

Piszę Wam to dlatego, bo ostatnio wspominaliśmy "dawne" czasy ze znajomymi, o tym jakie było nasze pierwsze wrażenie i o tym jakie mamy wspólne przygody. :) Było ciekawie, trochę żal, że nie można się cofnąć w czasie. Z drugiej strony jednak wcale nie jest gorzej! Wszyscy idziemy do przodu, rozwijamy się, zawieramy nowe znajomości. Być może z tymi relacjami stanie się to samo, co z tymi licealnymi, ale czy to źle? Nie chodzi o to, by się nie przywiązywać, ale o to, by łapać trochę dystansu do tego, co się dzieje z powodu upływu czasu. Najważniejszym jest korzystanie z tego, co się nam zdarza. Czerpanie z tego radości, by mieć co wspominać, gdy tylko przyjdzie na to ochota.

Być może lada chwila znów ktoś mnie wkurzy i przypadkowo stanie się moim najlepszym kumplem? Życie pokaże!

Zdjęcie: Marko Ercegovic, Exit photo team