niedziela, 4 stycznia 2015

Jesteśmy już po sylwestrze, wszyscy mamy jakieś wspomnienia, nowe doświadczenia, a część osób pewnie prócz kaca fizycznego ma także kaca moralnego. Z zabawą bywa różnie i trzeba zawsze uważać, by nie przesadzić w żadną stronę. Ja razem z narzeczonym z przyczyn od nas niezależnych nie mogłam imprezować, wiec aby nie siedzieć w domu i się nie nudzić, wybraliśmy się do kina. 










Akurat Multikino na Ursynowie odpowiadało nam najbardziej lokalizacyjnie, dodatkową zaletą była cena niższa niż w Złotych Tarasach. Bilety kupiliśmy online na początku grudnia, w sumie zapłaciliśmy chyba 160 zł. W cenie były cztery filmy, a do biletu dołączany był popcorn, nachosy, dwa napoje gazowane, drink i lampka szampana. W związku z tym posiłki mieliśmy x2. 
Jeśli chodzi o filmy, to do wyboru były dwa pakiety: akcja i thriller lub komedie. My chcieliśmy się pośmiać, więc wybór był oczywisty.

"Impreza" miała się zacząć o 19:30, byliśmy chwilę przed czasem, żeby nie stać w kolejce. To, co zobaczyliśmy, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Były cztery kolejki skupione w jednym miejscu, wiec w pierwszej kolejności trzeba było się dowiedzieć, w której powinniśmy stać my. Kolejka do szatni była najmniejsza, większa była do baru, bardzo wolno się poruszająca. Najdłuższa była do wejścia do sali. 

Jak już dotarliśmy do osoby sprawdzającej bilety, to okazało się, że sprawdza je właśnie tylko ta jedna osoba. Skanuje kod i wydaje karnet na szamkę. Dopiero w takiej sytuacji mogliśmy więc stanąć w kolejce do baru.

Jak już wspomniałam, ta kolejka posuwała się strasznie długo. W zasadzie w pewnym momencie do baru wykształciły się dwie kolejki. Mimo to na film spóźniliśmy się ok 20 minut.

Możecie spytać, czemu nie postanowiliśmy skoczyć po jedzenie w czasie przerwy. Otóż przerwą były napisy końcowe po pierwszym filmie. Od razu po nim zaczynał się drugi film. Było tak dlatego, że wcześniejsza obsuwka półgodzinna wymusiła na organizatorach przyspieszenie, by wyrobić się przed północą. Poza tym w trakcie tych kilku minut działo się dokładnie to samo, co na samym początku - długa kolejka do jedzenia. Uznaliśmy więc, że lepiej odczekać swoje za jednym zamachem. ;)

Co do filmów - były cztery: "Dzikie historie", "Pani z przedszkola", "Samba" i "Za jakie grzechy, dobry Boże". O ile ostatniego filmu nie widzieliśmy, bo już niestety nie dałam rady, o tyle o poprzednich mogę co nieco powiedzieć.

"Dzikie historie" rozbawiły mnie niemal do łez. Nie spodziewałam się tak dobrej komedii oglądając jedynie zwiastun. Film opowiada historię 6 osób (chyba 6...), którzy w pewnym momencie swojego życia są tak czymś zdenerwowani lub sfrustrowani, że dają temu wyraz. Przezabawne, jak strasznymi furiatami potrafimy się stać. :) Z pewnością wrócę do tego filmu niejednokrotnie, jednak nie napiszę o nim nic więcej, bo nie jestem pewna, czy jest on już do obejrzenia w kinach.

"Pani z przedszkola" to kolejny polski film, który powstał chyba tylko po to, by natrzepać trochę kasy. Ani nie bawił, ani wzruszał, ani nie zmusił do refleksji. Ot, kolejny film z odrobiną wulgaryzmów, seksem i wątkiem homoseksualnym.

"Samba" swoją premierę ma dopiero w lutym, jeśli mnie pamięć nie myli, więc powiem Wam tylko, że został utrzymany w podobnym klimacie co "Nietykalni". Może przez to trochę porównywałam w myślach oba filmy. W tym porównaniu "Samba" wypada trochę gorzej. Nie wzbudził we mnie wybuchów śmiechu ani płaczu. Raczej do tego filmu nie wrócę, choć polecam jego obejrzenie.

Krótkie podsumowanie: maraton sylwestrowy w multikinie polecam, jeśli jest to jakaś alternatywa w momencie, gdy możecie siedzieć w domu lub oglądać filmy. Mając do wyboru zabawę czy wyjazd, to kino odradzam. My raczej się już więcej nie wybierzemy. Nie spodobała nam się organizacja wydarzenia i długie kolejki. Wyglądało to trochę tak, jakby organizowali tę imprezę po raz pierwszy, a tak przecież nie było. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia robione telefonem (przez co ich jakość nie jest powalająca). Nie oddają one niestety rzeczywistej ilości ludzi oraz tego, jak długie były kolejki, ale wierzcie - byliśmy przed czasem, a staliśmy w nich godzinę.


Dajcie znać, czy kiedykolwiek spędzaliście tak sylwestra i jeśli tak, to jakie są Wasze doświadczenia :)



To jest kolejka do wejścia do sali. Zawijała ona przy drzwiach do kina, a ludzie, których widzicie po lewej stronie, to dalsza część tej kolejki. Niżej zobaczycie ją z innej perspektywy.




Okej, tu staliśmy przy drzwiach wejściowych do kina. Po prawej i lewej tłum ludzi do wejścia do sali i do baru.

Fot. m4tik