niedziela, 2 lutego 2014

Okej, może recenzje filmów są nudne, a ja nie jestem najlepszą recenzentką, jednak chcę Wam polecić coś, co naprawdę warto obejrzeć. Od niedawna można zobaczyć "Sierpień w hrabstwie Osage" z Meryl Streep w roli głównej, a że jestem jej kompletną psychofanką (klik), to nie mogłam nie obejrzeć tego dzieła.



Ciężko o tym filmie powiedzieć dużo i jednocześnie nie wysypać się zbytnio z jego treścią. Poznajemy Violet chorą na raka lekomankę i jej męża Beverly, który ma problemy z alkoholem. Pewnego dnia mężczyzna wychodzi z domu, nie wraca, a niedługo później okazuje się, że popełnił samobójstwo. W związku z tym cała rodzina przyjeżdża wspierać Violet. Wtedy dostrzegamy, że ta rodzina jest mocno dysfunkcyjna, każdy ma jakiś szczególny problem, każdy jest w nietypowej relacji z kimś i każdy ma do kogoś o coś żal. Ostatnio, jak pisałam o Bejbi Blues, wspomniałam o zbyt dużej ilości patologii. Tu ona też występuje, do pewnego momentu zastanawiałam się, czy nie ma jej aż za dużo. Po stypie, która była swego rodzaju burzą, zmieniłam zdanie i kompletnie wciągnęłam się w ten film.

Przyszedł taki czas w trakcie oglądania, że nie tylko nie mogłam wyjść z podziwu dla gdy aktorskiej (każdy był doskonały, a Meryl Streep i Julia Roberts - wspaniałe), lecz także dla zawiłości całej historii. W chwili, gdy liczyłam, że teraz wszystko się wyjaśni, siostry się przytulą, matka spuści z tonu i wszystko będzie ok - spadała bomba, która wszystko niszczyła. Uwielbiam dramaty i trochę ich już obejrzałam, jednak żaden nie był dla mnie tak zaskakujący, jak ten!

Na twitterze napisałam, że ten film jest mocny. Naprawdę tak jest. Mamy tu mnóstwo emocji, mnóstwo bezsilnych krzyków i problemów, które ciężko udźwignąć, z którymi nie wiedziałabym jak sobie poradzić. Był czas, że nie znosiłam Violet, uważałam, że jest okropną, podłą osobą, jednak na koniec było mi jej zwyczajnie żal. To postać bardzo zagubiona, samotna, nie radząca sobie z problemami, chorobą i nie umiejąca się pogodzić z własnym dzieciństwem. Popełnia wiele błędów, jednak ostatecznie jest mi jej strasznie szkoda. Jednakowo żałuję Ivy, czyli córki Violet, która dostała strasznie bolesnego kopa od życia. 

Wielu krytyków uważa, że Streep trochę przesadziła i jej reakcje oraz emocje były zbyt przerysowane. Ja nie umiem się z tym zgodzić. Momentami wydawała mi się zbyt przejaskrawiona gra Roberts - bywała strasznie agresywna. 

Najchętniej opisałabym każdą scenę filmu, skomentowała poszczególne problemy, ale jeśli ktoś z Was planuje go obejrzeć, straciłby elementy zaskoczenia. Dlatego nie czytajcie spoilerów na filmwebie ani zbyt obszernych opisów filmu. Wybierzcie się na niego do kina, bo naprawdę warto. Ja prawdopodobnie do hrabstwa jeszcze wrócę. ;)

A tu macie zwiastun: